środa, 23 lipca 2014

#Wołczyn


Tegoroczne spotkanie młodych w Wołczynie odbyło się pod hasłem "Żyj Nadzieją".
Szczerze mówiąc bardzo się wahałam, nie do końca chciałam jechać i po prostu mi się nie chciało. Nawet w dniu wyjazdu brakowało mi entuzjazmu. Jednak kiedy już dojechaliśmy na miejsce, rozbiłyśmy namiot i rozpoczęły się pierwsze 'atrakcje', zaczęło mi się podobać. Jedynie co, to przerażała mnie wizja spędzenia pięciu nocy w ciasnym namiocie i codzienne msze.
Stwierdziłam, że aby nie przynudzać opiszę ten wyjazd w kilku punktach.

1. Co i jak?
Czyli na czym to wszystko w ogóle polega.
Spotkania młodych w Wołczynie są organizowane już od ponad dwudziestu lat. Mają charakter religijny. Młodzież, która bierze w nich udział, spędza 5 dni na polu namiotowym. Przyjeżdżają ludzie z całej Polski. W ciągu tych pięciu dni przeprowadzane są różne konferencje (tematy na nich poruszane zależą od hasła spotkania), odbywają się koncerty jak i msze.
2. Jak było?
*Osobiście nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego, ale stwierdziłam, że nic nie szkodzi mi jechać i zobaczyć jak jest (każdemu niezdecydowanemu polecam!). Kiedy przyjechałyśmy po nieprzespanej nocy (jechaliśmy całą noc), zastanawialiśmy się jak przeżyjemy to pięć dni. Po rozbiciu namiotu poszłyśmy na 'taneczny poniedziałek', który polegał na tańcu w grupie, była m.in. belgijka i wiele innych rzeczy, których właściwie nie znałam. To była świetna okazja do poznania nowych ludzi. Wyszłyśmy stamtąd pełne dobrej energii i entuzjazmu. Później było tylko lepiej.
*Konferencje nie były ściśle związane z kościołem i z Bogiem, poruszały często problemy i tematy tabu. Były prowadzone bardzo luźno i w 'języku młodzieży', by trafić do większej grupy ludzi. W tym czasie leżałam na karimacie z zamkniętymi oczami i słuchałam, w ten sposób było mi się łatwiej skupić, na tym co ktoś miał do powiedzenia.
*Msze uświetniał chór, a kazania nie były drętwe, jak nigdy nie słuchałam kazań tak tam zawsze.
*Koncerty był trochę związane z tematyką religijną, ale pomimo tego można się było świetnie bawić.
Było reggae, rock/metal i inne, myślę, że każdy znalazłby coś dla siebie. Bawiłam się tam świetnie, tańczyliśmy pogo z klerykami, byłam całą podeptana.
*Oprócz konferencji, mszy i koncertów były również świadectwa.
Niektóre punkty programu kończył się dosyć późno (czasami koło 2 w nocy).
*Jeżeli chodzi o posiłki, prysznic i nocleg to nie było aż tak źle. Codziennie rano przywożono na pole namiotowe herbatę, wrzątek i świeże bułki, można było brać ile się chciało. Na obiad zawsze była jakaś zupa (z ziemniakami), wrzątek i herbata, a na kolację wrzątek i herbata. Jeżeli ktoś chciał zjeść coś sensownego to w czasie przeznaczonym na posiłek mógł wyjść do Biedronki, czy do innych sklepów (jest ich tam ok. 5), bądź wyskoczyć na pizzę.  Zawsze rano z kubkiem herbaty chodziłyśmy po serek do bułek.
*Co do kąpieli - w poniedziałek wykupywało się tzw. 'wejściówki', czy jak kto woli - bileciki na kąpiel. 4 zł za 10 min (co w praktyce wcale tak nie wyglądało). Z racji tego, że dziewczyn było dużo - myły się w szkole i w kontenerach. Nie udało nam się wykupić biletów na jeden dzień, ale umyłyśmy się w domu parafialnym. (Niektórzy chodzili myć się na basen, bo było taniej). Właściwie to nie jest tak, że jak nie kupisz to się nie umyjesz, możesz zawsze na samym końcu zapytać się zakonnicy, czy możesz się umyć, nie powinny odmówić. Mimo, że część wejściówek miałyśmy do gimnazjum to i tak czasem późnym wieczorem chodziłyśmy do kontenerów porozmawiać z zakonnicą, która stała tam na straży.
*Cisza nocna była elastyczna, raz koło 2, czasem o 23. Ostatniej nocy wszyscy na polu namiotowym bawili się do 3 w nocy.
*Spaliśmy na boisku przy szkole, które było strzeżone 24/h. Jeżeli zgubiłeś identyfikator - nie wchodziłeś, nawet jeżeli widzieli cię wcześniej jak wychodziłeś a rzucasz się w oczy.
*Nie martwcie się, można było naładować telefony, a na polu namiotowym było ponoć wifi. Ja stwierdziłam, że ten tydzień będzie dla mnie odpoczynkiem od mediów, nie ładowałam telefonu, nie korzystałam z internetu. Nawet o tym nie myślałam, nie było czasu na nudę, więc nie było też potrzeby zaglądania do internetu. Wiele osób latalo z telefonami i z tabletami, niektóre dziewczyny nawet z prostownicami. Ja stwierdziłam, że jadę pod namiot, mogą być surowe warunki, czasami mogę chodzić nieogarnięta, rozczochrana. Prostowanie włosów mieszkając pod namiotem to jedna z rzeczy, których nie rozumiem.
*Przez 4 dni były organizowane spotkania w niewielkich grupach. Polegało to na tym, że około 10 osób w tym samym wieku zostawało przydzielanych do animatora. Celem spotkań w grupach było nawiązanie nowych znajomości i dyskusja na temat konferencji. Tak na prawdę to rozmawiało się o wszystkim i o niczym.
Poznałam wielu świetnych ludzi i spotkałam starych znajomych, z którymi z racji odległości - rzadko się widuję. Podczas jednego z koncertów znalazłam się w grupie ludzi którzy byli związani smyczami od identyfikatorów, właściwie to komiczna sytuacja, było nas około 30 osób, później wszyscy się poznaliśmy.
*Panowała przyjemna atmosfera, bracia byli wyluzowani, można było z nimi normalnie porozmawiać, czasami zdarzało się, że walnęli jakiegoś suchara na kazaniu. Bawili się z nami na koncertach, grali, śpiewali, tańczyli. Całkowite przeciwieństwo zwykłych księży.
*Co do punktów programu... Nie we wszystkim trzeba było brać udział. Tzn to nie jest nigdzie uwzględnione, że istnieje taka możliwość, aczkolwiek w regulaminie był punkt odnośnie nieponoszenia odpowiedzialności za uczestników spotkania poza jego terenem. Więc wystarczyło schować identyfikator i po prostu wyjść. Wiele osób tak robiło jeżeli coś ich nie interesowało, niektórzy chodzili na basen. Nie każdy przyjechał tam za sprawą religii. Ja osobiście traktowałam to spotkanie jako wyjazd, z którego mogę coś wynieść i poznać wiele ludzi. Przy okazji świetnie się bawiłam.
*Koszty są niewielkie. Choć to zależy też od miejsca zamieszkania. Ja miałam ponad 300 km w jedną stronę - jakieś 6 godzin jazdy. Na szczęście mieliśmy zorganizowany transport, kosztowało nas to 30 zł w jedną i w drugą stronę. Niektórzy płacili po 200, a inni podróżowali na własną rękę z wieloma przesiadkami.
Koszt 'zakwaterowania' (w tym identyfikatora, notatnika, wyżywienia i prądu) to 50 zł, do tego dochodzi jakieś 20 zł na prysznice (w zależności od tego kto ile potrzebuje), liczyłam, że codziennie wydawałam ok. 10 zł na serki, lody, słodycze i tak dalej. Do tego można zakupić koszulki (ok. 25 zł) i inne pamiątki.
Zwykle składałyśmy się na jakieś płatki, mleko, dżem, ciastka czy picie, więc koszty się trochę rozchodziły. Właściwie nie ma co przywozić ze sobą tony jedzenia albo robić zapasów, bo w namiocie to po prostu nie wytrzyma. W porze obiadowej bałyśmy się nurkować w namiocie, bo było tak gorąco, że po chwili wychodziło się z niego mokrym.
Bez zbędnych ekscesów ten wyjazd kosztował mnie jakieś 130-150 zł, więc niewiele jak na 5 dni.
W ciągu tych pięciu dni zrobiłyśmy listę wskazówek na przyszły rok - co ze sobą zabrać, czego nie, kiedy lepiej się umyć i tak dalej.
*Kilka razy urywałyśmy się z mszy czy konferencji i chodziłyśmy po mieście, ciekawa alternatywa.
Odwiedziła nas telewizja i radio, ciekawiło ich nasze zdanie na temat spotkania i poruszanych tam kwestii. Zagadałyśmy się z dziennikarzem i odbiegliśmy od tematu, dyskutowaliśmy o feminizmie, aborcji i homoseksualistach... Niestety jeszcze nie wiem co z tego wyszło, miałam dostać mailem link...
*Całe spotkanie było nagrywane, zamówiłam płytę z całością, w internecie można zobaczyć dziesięciominutowe filmiki z każdego dnia. Są zrobione bardzo profesjonalnie, jeżeli ktoś byłby ciekawy to tu link: FILM Z PONIEDZIAŁKU .
Więcej informacji: http://wolczyn.kapucyni.pl/


Podsumowując - było świetnie. Jadę w przyszłym roku i serdecznie polecam!







3 komentarze:

  1. Fajne zdjęcia i bardzo mi się podoba to hasło "Żyj nadzieją" :))
    zapraszam na bloga: my-diseased-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. super zdjęcia :D to dobrze ze ci się podobalo :)
    http://przyjacieleponadwszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Może za dwa lata się wybiorę. Ogólnie 150zł na 5dni to bardzo mało ja opłaciłam za 6dni 650.
    Zapraszam do siebie swiat-mojego-psa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń